Czy partner mówi ci, że jesteś głupia, że do niczego się nie nadajesz? TAK NIE. Czy partner nie pozwala ci widywać się i rozmawiać z przyjaciółmi, rodziną? TAK NIE. Czy w czasie trwania małżeństwa zerwałaś kontakty z przyjaciółmi, rodziną? TAK NIE. Czy kiedykolwiek partner popychał cię, policzkował, szarpał? TAK NIE
. 1. Jesteś gruby. Jesteś głupi. Jesteś niegrzecznyNie oceniaj swojego dziecka. Nie obrażaj go. Pomyśl, co ty poczułbyś, słysząc takie słowa? Nie należą one do najprzyjemniejszych. Poza tym obniżają wartość i mogą spowodować zamknięcie w sobie. Jak podkreślają specjaliści, przypięta raz etykieta, może zostać do końca życia.
* albo niedobry, zły, beznadziejny, niegrzeczny, gorszy,słaby, brzydki, nikt mnie nie kocha itd ( wstawić dowolne określenie) Znacie to? Pewnego dnia nasze ukochane dziecko przychodzi do nas i z jego ust padają TE słowa. Słowa, które możemy przypisać do szerszej kategorii słów mówiących o tym, że: COŚ JEST ZE MNĄ NIE TAK- że jestem głupi, brzydki, zły, niegrzeczny… W takim momencie większość rodziców wpada w popłoch. Gorączkowo zaczynamy przeczesywać pamięć szukając momentów i sytuacji, w których nawaliliśmy. W którym momencie popełniliśmy błąd? Skąd nasze dziecko wynalazło te określenia na siebie? Czy to przez to, że powiedziałam/em, że nie podoba mi się jego zachowanie? A może to pani w przedszkolu albo w szkole tak mu powiedziała? Koledzy na podwórku? Babcia? Dziadek? Nasz system alarmowy zostaje włączony i dzwoni z przerażenia. Co robić? Jak to odkręcić? Jak przywrócić dziecku wysoką samoocenę i wiarę w siebie? Jak naprawić jego sposób myślenia i mniemanie o sobie? Nie bez przyczyny podkreśliłam ostatnie zdanie dotyczące naprawiania, żeby naświetlić schemat, w który sami wpadamy, gdy dziecko dzieli się z trudnymi myślami na swój temat. Zaczynamy proces naprawiania, który opiera się na zaprzeczaniu i wygląda mniej więcej tak: co ty mówisz! nie jesteś głupi/ brzydki/ zły. Czemu tak o sobie mówisz? Jesteś przecież mądry/ ładny/ dobry! Robimy więc wszystko, aby przekonać dziecko, że nie może myśleć o sobie w ten sposób. Chcemy uświadomić mu, że ‘ źle’ myśli, że jest przecież inaczej, że powinno myśleć w inny sposób. Z boku tę sytuację i nasze działania możne zobrazować mniej więcej tak: Dziecko: coś jest ze mną nie tak. Rodzic: coś jest z tobą nie tak, że tak myślisz. To działa trochę tak, jak podwójny cios. Wchodzą w dyskusję z wewnętrznymi doświadczeniami dziecka potwierdzamy, że coś jest z nim nie tak. Bo gdyby było wszystko ok, to przecież nie miałoby takich myśli, jakie ma i nie czułoby takich emocji, jakie czuje. Zamknięte koło. Tym bardziej zamknięte, że wiele współczesnych badań pokazuje, że im bardziej staramy się o czymś nie myśleć, albo myśleć w inny sposób, tym częściej niechciana myśl się pojawia w naszej głowie. Umysł to przekorna maszyna, której działanie lubi opierać się na “tak, ale..” . Mówisz, że jestem mądry? Tak, ale czemu właśnie przegrałem w tej grze? Twierdzisz, że jestem ładna? Tak, ale Lena ma przecież ładniejsze włosy. Jestem super? To, czemu tak beznadziejnie się czuję? To, jakby zaczynać grę w szachy, gdzie wiemy, że każdy ruch białych figur ( pozytywnych myśli) jest nierozerwalnie związany z odpowiedzią ich czarnych odpowiedników ( negatywnych myśli). Możemy grać tak z dzieckiem ( i samym sobą) w nieskończoność. Jak z niego wyjść? To, co dla mnie ważne to odpowiedź na pytanie, czego tak naprawdę potrzebuje dziecko, gdy dzieli się ze mną tym, co pojawiło się w jego wewnętrznym świecie. A tym, czego najbardziej w takich momentach potrzeba jest z reguły prawdziwa, pełna akceptacja ze strony drugiego, bliskiego człowieka. Nie pocieszanie, przekonywanie, naprawianie. Najważniejszą rzeczą, jaką możemy w tym momencie dać naszemu dziecku jest przestrzeń dla tej właśnie jego myśli, pobycie chwile z nią- bo to właśnie w ten sposób pokażemy dziecku, że je w pełni akceptujemy i kochamy, bez względu na to, co nosi ono teraz w swoim wewnętrznym krajobrazie. To jakby powiedzieć głośno: kocham cię również wtedy, gdy ty sam myślisz o sobie źle.
„Nienawidzę Cię!”, „Jesteś brzydka!”, „Jesteś głupia!” – takie i podobne zdania, wykrzykiwane przez dziecko, potrafią zranić i przysporzyć dorosłym wielu obaw. Zastanawiamy się, co zrobiliśmy nie tak i jak powinniśmy to tylko i aż słowa. Warto zastanowić się, co czujemy, kiedy słyszymy od dziecka podobne zdania. Jakie myśli w nas się pojawiają? Dlaczego nas to rani? Z rozmów z rodzicami wiem, że często stoi za tym obawa, że dziecko nas nie szanuje, albo że ponieśliśmy rodzicielską porażkę. To jednak my sami nadajemy znaczenie zachowaniom dzieci, patrzymy na nie przez pryzmat świata dorosłych, podczas gdy ten dziecięcy jest zgoła Ci to robi?Gdy dziecko mówi „Jesteś głupia”, pierwszym krokiem powinno być wzięcie kilku głębokich oddechów, skupienie się na tym, co tu i teraz. Warto wyłapać te myśli i zatrzymać się, bo działają one jak zapalnik, który odpala w nas nieadekwatne reakcje. Zamiast zapętlać się w ocenach i osądach, zastanówcie się, o czym ta myśl, która przyszła, chce Wam powiedzieć. Czego potrzebujecie? Złapania równowagi? Zadbania o relacje z dzieckiem? Większej współpracy? Tym wszystkim, zajmiemy się jednak później, kiedy emocje teraz?Zachowanie dziecka to tylko wierzchołek góry lodowej. Objaw tego, co pod spodem. Czasem takie słowa będą efektem jakiejś niezaspokojonej potrzeby, którą dziecko wyraża najlepiej, jak potrafi. Czasem będzie to po prostu znaczyło „czuję złość”, „jestem smutny”, „nie wiem co mam zrobić”.Dlaczego dziecko mówi to właśnie teraz? – to pytanie, które jako pierwsze może nas wesprzeć w poszukiwaniu tego, co dziecko chce nam się, że dzieci mówią takie słowa żeby złapać z dorosłymi kontakt, bo wiedzą, że rodzą one w nas wiele emocji i od razu wchodzimy w rozmowy, dyskusje i tłumaczenia. Czasem też dzieci czują, że zrobiły coś, czym nas zawiodły, zanim jednak je ukarzemy – odrzucimy, chcą to zrobić pierwsze. Z pewnością znacie powiedzenie, że najlepszą obroną jest zareagować?Na gorąco, a więc wtedy, kiedy już „to” się dzieje, warto pomóc dziecku nazwać innymi słowami to, co prawdopodobnie chciało nam powiedzieć na przykład:– Tak bardzo zdenerwowałeś się, że nie zgadzam się na jeszcze jedną bajkę, że aż mówisz, że mnie nienawidzisz.– Słyszę, że bardzo zależało Ci na jeszcze jednym cukierku i kiedy Ci go odmówiłam, powiedziałeś że mnie nie są magiczne zaklęcia, które od razu obniżą napięcie i sprawią, że emocje odejdą w siną dal. Dadzą jednak wsparcie w powrocie do równowagi i poszukiwaniu innych, nowych strategii. Kiedy emocje już opadną, warto porozmawiać z dzieckiem o tym, jakie to mogą być sposoby i nauczyć też: Co to znaczy rozmawiać o emocjach?Jeśli czujemy taką potrzebę, możemy również porozmawiać o naszych granicach „Nie chcę, żebyś mówił do mnie takie słowa”. Jednak dopiero wtedy, kiedy emocje opadną. Wcześniej mózg malucha nie jest gotowy na tłumaczenia i wiele dzieci, które w powrocie do równowagi wspiera poczucie humoru i powiedzenie „O, tak! Jestem najgłupszą mamą świata”. To jednak nie jest opcja dla wszystkich, bo niewielu dorosłych potrafi powiedzieć coś takiego w formie żartu, bez cienia złośliwości. I nie każde dziecko wejdzie w takie dziecka mówią wyłącznie o dziecku. Nie o więcej łagodności i empatii doświadczą nasze dzieci, tym łatwiej będzie im dawać ją również nam.
Chłopiec jest wrażliwy i mądry. Daleko mu do obiegowej opiniii o agresywnych i niebezpiecznych autykach archiwum rodzinneDzięki matce, jej uporowi i wysiłkowi, pięcioletni chłopiec chory na autyzm znalazł sposób na komunikowanie się ze światem. Lubi, kiedy czyta mu się książki. Zaskakuje swoją wiedzą i inteligencją. Nie chce, by ktoś mówił o nim, że jest "głupi". Uważa, że jest zupełnie zdrowy, tylko nie umie mówić. Pięcioletni autyk, dzięki mamie, znalazł sposób na kontakt ze światem. Pisze to, co chciałby powiedzieć. A o Janku opowiada Beata PieczyńskaWszystko teraz tak szybko się dzieje, są postępy, dyskusje… dlatego zapisuję to w SMS-ach i je rozsyłam do terapeutek. W ten sposób zdobywam ich opinie. One odpisują, ale też są zaskoczone. Jedna z terapeutek Elżbieta Kuberska mówi, że historia mojego syna brzmi jak amerykański film - opowiada pani Anna, mama Janka, chorego na autyzm. CZYTAJ TEŻ:AUTYZM UJARZMIONY- Jasiu. Czy ty masz jakąś tajemnicę - zapytałam swojego małego syna - Tak - napisał jej na kartce…- Jaką - dalej pytała Taką, że już jestem zdrowy. Ja tylko nie umiem mówić - odpisał przełom. Janek Kostiukow jest przedszkolakiem, w czerwcu skończył 5 lat, zdiagnozowano u niego autyzm. Jeszcze do niedawna nie było z nim kontaktu. Gdy miał rok, mówił: mama, tata i baba. Potem przestał się odzywać. Każdy przypadek jest inny. Często jest tak, że rodzi się dziecko i wszyscy są szczęśliwi. 10 stopni w skali Apgar. Rodzice mają wrażenie, że wszystko jest w porządku i nagle... Zaczyna się dziać coś dziwnego. Przychodzi krach. Zanika mowa, a proces rozwoju zbacza z właściwej drogi. Janek urodził się bezproblemowo. Ale już w pierwszej dobie życia - zaraz po zaszczepieniu - doznał wstrząsu kardiogennego. Miał zaburzenia oddechu, był na skraju swojego krótkiego życia. Przez jedenaście dni leżał pod respiratorem. Gdy wyszedł z tego ciężkiego stanu, pojechał z mamą do domu. Mama - fizjoterapeutka. Jej mąż - lekarz. Wiedzieli już, że będą Wiedziałam, że muszę "stanąć na rzęsach", aby Jasiek nie miał mózgowego porażenia dziecięcego - wspomina. - Pierwszy rok to była walka. Ćwiczyliśmy codziennie po pięć, sześć godzin. Intensywna rehabilitacja wykańczała. Wyliśmy razem - ja - i moje dziecko, ale nie dawałam za Ania opowiada historię, która sprawiła, że autyzm, pomimo że ona jest zdrowa, stał się częścią jej wyniku intensywnej i profesjonalnej terapii, udało się rozwiązać kłopoty ruchowe. Janek zaczął chodzić. Wszyscy byli szczęśliwi. Jednak prawidłowy rozwój intelektualny chłopca stanął pod znakiem zapytania. - Gdy syn miał półtora roku zaczęło w naszych rozmowach coraz częściej padać słowo: autyzm - wspomina mama chłopca. Gdy skończył dwa lata, jego rodzice przestali się Stało się dla nas oczywiste, że Jasiek ma autyzm - wspomina pani Anna. - Formalną diagnozę diagnozę na papierze, czyli gdy nasz syn, piękny chłopiec, miał już trzy lata - kiedy mały Jan miał rok, mówił pięć słów. Pewnego dnia jednak przestał. To był regres. Ale poza tym dziecko, dzięki poświęceniu matki i ojca cały czas szło do przodu. Jeszcze nigdy nie był tak zdrowy jak Anna mieszkała w Poznaniu. Biegała od specjalisty do specjalisty. Pomiędzy wizytami martwiła się, czy zdąży nakarmić dziecko, a gdy wchodziła do jednego gabinetu, bała się, że nie zdąży na czas do kolejnego. - Wiedziałam, że autyzm to ciężka choroba i trzeba ją leczyć. Biegałam od lekarza do lekarza i to nie sprzyjało żadnej relacji z moim dzieckiem - wspomina. Pewnego dnia zrozumiała, że do tego, by leczenie odniosło skutek, trzeba mieć klucz, którym jest kontakt z małym Janem. Wtedy też postanowiła wziąć sprawę w swoje ręce. Zrezygnowała z kilku terapii, dając Jaśkowi więcej siebie. - W tej terapii jest tak, że lekarze często skupiają się na wyciszeniu takiego małego wrzeszczącego delikwenta - uważa pani Anna. - Nie tędy droga. Dzieci chore na autyzm wszystko boli. One nie potrafią powiedzieć co, bo nie umieją komunikować się ze światem. Podając tabletkę na wyciszenie, uspokajamy dziecko, nie niwelując jego wewnętrznego bólu. I powstaje błędne koło. Zawsze będę bronić dzieci autystycznych. One sprawiają wrażenie dzieci głęboko upośledzonych, ale w rzeczywistości… - mama małego Jana milknie. Pięcioletni Jaś napisał swojej mamie na kartce, że autyzm to jest taka choroba, w której wszystko boli. Mądre dziecko zamknięte w skorupie, z którym - nawet gdy to jest potencjalny geniusz - nie ma kontaktu… Wyobraźmy sobie takie życie, w którym znajdujemy się na bardzo wysokim poziomie intelektualnym, ale nie jesteśmy w stanie porozumieć się z innymi i wszyscy myślą, że nic nie rozumiemy, że jesteśmy przedmiotem, który trzeba przenosić z miejsca na miejsce. Ten stan trwa lata. Wszyscy traktują nas jak kukiełkę. Do czego to prowadzi?Odpowiedź jest przerażająca: do wtórnego upośledzenia. Do sytuacji, gdy zaczynamy wszystkich ignorować i zaczynamy żyć we własnym świecie, zamknięci w niemocy frustracji intelektualnej. Wiedza na temat autyzmu jest bardzo płytka. Kojarzymy ludzi z autyzmem jako agresywnych, czasem niebezpiecznych, zamkniętych w sobie. A oni… czują!- Wczoraj Jasiek obudził się spocony i zapłakany, więc pytam, czy miał zły sen? "Tak" - kiwnął głową. Ja zapytałam: Co się śniło? Napisał : "Umarłem". - opowiada Anna uparcie od trzech lat rehabilituje syna. Przed wakacjami zaczęła go uczyć pisać. Najpierw poznawali litery, potem tajniki pisania metodą sylabową. Trylion razy na zasadzie miliona powtórzeń wałkowali pisanie, nawet gdy nie było kontaktu wzrokowego. Ona prowadziła jego rękę - lewą, bo jest mańkutem i czy chciał, czy nie, czy patrzył, czy nie, to robiła swoje, nie do końca wierząc, że odniesie to jakiś skutek. - Ludzie z zewnątrz myśleli, że zwariowałam. Szeptali, że dziecko jest zaburzone i nie ma co się tak wysilać - A czy ty wiesz do czego leżak służy? - Do opalania - A po co się ludzie opalają? - dociekam. - Żeby ładnie wyglądać - odpisuje. W lipcu po jakimś miesiącu nauki pisania - a robili to codziennie po 4 godziny, pani Anna była już bardzo zmęczona. Pokazała Jaśkowi jeża i zapytała go: Jasiu? A czy ty wiesz co to jest? Trzymała syna za rękę, gdy ten nagle zaczął prowadzić długopis po kartce. I odniosła wrażenie, że napisał: jeż. Przeżyła to, ale nie chciała uwierzyć, że to się stało. Nawet wystraszyła się, że może mieć rację. Stwierdziła:- To niemożliwe. Choć uczyła go z uporem od miesiąca, nie dopuszczała myśli, że jej autystyczny syn mógł tak świadomie napisać JEŻ i to do tego zgodnie z ortografią. Następnego dnia czytała dzieciom książkę. Jej młodszy syn zasnął. Janek wiercił się. Powiedziała mu, że jest zmęczona i, że to koniec czytania. Pięciolatek wpadł w szał. Zły krzyczał i płakał. - U dzieci z autyzmem trzeba korzystać z motywacji - tłumaczy mama Jaśka. Z premedytacją wzięłam kartkę i powiedziałam: - Jasiek co ty ode mnie chcesz? Chłopiec ku jej zaskoczeniu zaczął wykonywać ruchy długopisem i wyszło: KSIĄŻKA. Pani Ania zawołała męża, który zapytał pięciolatka, czy chce spać? Janek znów napisał: KSIĄŻKA MAMA Nawet nie wiem, o czym wtedy czytałam. A on był przeszczęśliwy - wspomina ze wzruszeniem pani Anna. - Wszystko odwróciło się do góry nogami. Moje kochane dziecko, które do tej pory nie mówiło, nie komunikowało się, nagle na pytanie co chcesz, odpowiada - "mandarynka" - cieszy się z terapeutek Jasia - Elżbieta Kuberska - historię Jasia porównuje do kontaktu z inną To wygląda jak amerykański film. Ale przecież Jaś nie jest kosmitą - terapeutka uśmiecha się. - Określenie "inna cywilizacja" do niego jednak bardzo pasuje - dodaje. - Mieliśmy wyjątkowe wakacje - wspomina pani Anna. Przed wakacjami jeszcze miałam dziecko, które wiedziałam, że jest mądre, ale wiecznie też miałam wątpliwości, czy poza autyzmem jest upośledzone umysłowo, a jeśli tak, to do jakiego stopnia? Pytałam sama siebie, szukałam odpowiedzi. Czy Janek nas rozumie? W życiu nie przypuszczałabym, że on ma taką wiedzę. - Jasiu, próbuję Ci opowiedzieć, jakie zwierzęta mieszkają w górach, a ty cały czas piszczysz i piszczysz! Czemu? O co chodzi? - Bo ja to wszystko już wiem! Nie rozumiesz?- Nadal jestem matką bojącą się o przyszłość dziecka, ale w innym wymiarze - mówi mama Janka, która przyznaje, że czuje się jak w filmie science fiction. Kiedyś zapytała Jasia, czy ktoś mu sprawił przykrość. Odpowiedział, że tak. Że jedna pani powiedziała mu, że jest głupi. I Jaś poprosił mamę, pisząc na kartce:- Mamo powiedz tej pani, że nie jestem Jutro rano będziemy pracować, żebym nigdy taki nie był - Jasiu, a czy ty masz jakąś tajemnicę? -Tak! Już jestem zdrowy. Ja tylko nie umiem mówić. ***Anna Kostiukow ma 31 lat i jest matką dwojga dzieci. Jaś ma młodszego brata. Mama chłopców - prócz czasu poświęcanego dzieciom - realizuje się w pracy zawodowej - jest doktorem rehabilitacji. Pełni też funkcję wiceprezes stowarzyszenia Gepetto w Koninie, która pomaga ludziom chorym na razem z Anną Leśną, prezes Stowarzyszenia tworzy Centrum Terapii i Leczenia Autyzmu. Placówka ma zacząć działalność na początku przyszłego porad stowarzyszenia Gepetto w subregionie konińskim korzysta około 40 osób, ale jak mówi Anna Leśna, co roku lekarze diagnozują chorobę aż u piętnaściorga dzieci. Dlatego w Centrum Terapii i Leczenia Autyzmu, które powstaje w pomieszczeniach po dawnym MDK-u, utworzone zostanie specjalistyczne przedszkole dla dzieci chorych na autyzm. Będzie to pierwsza taka placówka w regionie konińskim.
dziecko mówi jesteś głupia